Summer 2011
Table of Contents - Vol. VII, No. 2
Poetry Fiction Translations Reviews
Lidia Kosk
The following poems come from two books: the Polish-language Jak
rzeki do morza and the bilingual Słodka woda, słona woda/ Sweet
Water, Salt Water. They bring home the war's lingering effects as
witnessed by children, as well as the poet's singular role as mediator of
history remembered individually and collectively.
And I See Those Streets
much younger
gloomier
yet so close
I wander
along the main street of my city
crammed with people and buildings
clinging to the pavement
I step back into the churches
that embrace the passersby
Capuchins’, St. Joseph’s
Visitandines’, Holy Spirit
teeming with navy
blue-and-white uniforms
I see myself kneel on the stone steps
of the
main altar to ask for
the grace of freedom, bread, wisdom
and good
fortune for my loved ones
Through the open door
I hear the crash of
Nazi
military boots
hard like the gaze of their masters
I
pause on the city square
which, like a key ring
binds the Royal,
Hircine
Holy Spirit and New-Lubartow streets
to Krakowskie Street
before delivering them to the arc
of the Krakowska Gate
to guard, and
to protect
My defenseless memory brings back the screams—
I
am caught in a roundup
On the pavement
boots, boots, military boots
overpowering shouts, beating, yanking
ramming into the backs of trucks
stunned random victims
who
will be sent to labor and concentration camps
From the truck
moving along Krakowskie Street
a girl jumps out into the crowd
A whir of a bullet—Cut.
Memory’s film moves forward
Scenes
from Chopin Street overlap:
silence soaks the pain of a dying young man
kicked to a pulp on the pavement
by boots, boots, military boots
which stepped over our eastern border
Screams of another tortured victim
jumping from the window of the interrogation room
envelop the
petrified mother
His body freed by death
will not be honored by the funeral march
I hear the memory of the street
Now facing the Krakowska Gate I am
safe
but the strikes of each hour
throb with the terrors of that war
wounding the memory of my city
Three-Gun Salute
thunder
a shiver through the air
the equilibrium disturbed
shards of thoughts
falling to the earth
with empty shells
awareness
cannot stop
the nonexistence
a soldier
in the
honor guard
collects spent shells
the three gun salute
reverberates
In Search of Escape
you may nestle your heart
against a tree trunk—
the rough bark
hurts
till a branch creaks
a leaf startles
light weaves in
from
the shadow game
rekindling life
I widzę tamte ulice
o wiele młodsze
o wiele smutniejsze
i tak mi bliskie
Idę
główną ulicą mojego miasta
ciasną od
ludzi i domów
przylegających do płyt chodników
Wstępuję do
przygarniających
przechodnia kościołów
Kapucynów, Świętego Józefa
Świętego Ducha, Wizytek
pełnych biało-granatowych mundurków
Klęczę na
kamiennych schodkach
przed głównym ołtarzem prosząc
łaski wolności,
chleba, nauki
i szczęścia dla najbliższych
Przez otwarte drzwi
kościoła słyszę
uderzenia o chodnik hitlerowskich
wojskowych butów
twarde jak spojrzenia ich panów
Zatrzymuję się na placu
nawlekającym na kółko wielkiego klucza
Krakowskiego Przedmieścia
Królewską, Kozią
Świętoduską i Nową-Lubartowską
przed przekazaniem
ich łukowi
Bramy Krakowskiej by strzegła
W bezbronną pamięć
uderza ostry krzyk—
Wpadam w łapankę
Na płytach chodnika
buty,
buty, wojskowe buty
obezwładniające krzyki, razy, szarpanie
upychanie
w wielkim samochodzie
przerażone przypadkowe późniejsze ofiary
niewolniczej pracy i obozów zagłady
Z jadącego już samochodu
na
Krakowskim Przedmieściu
skacze w ludzi dziewczynka
Świst kuli
uśmierca tamten czas—
Pamięć przesuwa się na taśmie lat-zdarzeń
Zachodzą na siebie sceny z ulicy Chopina:
cisza nasącza się bólem młodego
człowieka
wdeptywanego w chodnik
buty, buty, wojskowe buty
co
naszą drugą zdeptały granicę
Po skamieniałej trwogą matce
spada krzyk
śmiertelny innej ofiary
wyskakującej z okna kaźni
Wyzwolonego
śmiercią ciała
nie uczci dźwięk marsza żałobnego
Słyszę pamięć
ulicy
Stoję przed Krakowską Bramą bezpieczna
lecz uderzenia
wybijanej godziny
pulsują tamtą wojenną trwogą
raniącą pamięć o moim
mieście
Trzy salwy
grzmot
dreszcz powietrza
któremu naruszono stabilność
odłamki
myśli
opadają
pustymi łuskami naboi
świadomość
nie może
zatrzymać
nie-istnienia
opróżnione łuski
podnosi
żołnierz
kompani honorowej
pozostaje echo
trzech salw
Szukając ucieczki
można
przytulić serce
i do pnia drzewa—
twarda kora rani, aż
zaskrzypi
gałąź
zaszeleści liść
przepłynie światło
w grze z cieniem
rozbudzi
się życie
© Lidia Kosk